Klasa I gimnazjum w Izbie Regionalnej w Borucinie
Uczniowie I klasy gimnazjum z Zespołu Szkół w Krzanowicach brali udział w ciekawej lekcji dziedzictwa kulturowego w Izbie Regionalnej w Borucinie.
Jak wszystkim wiadomo, miejsce to powstało dzięki staraniom p.dr Kornelii Lach, która od 1996 roku gromadziła pamiątki, by je uchronić od zapomnienia…
I tak oto powstało regionalne muzeum, które przybliża historię „małej ojczyzny” . A tę historię mogli tym razem poznać uczniowie pierwszej klasy gimnazjum wraz z opiekunami: M. Obrusnikiem i A. Gębskim.
Zanim uczniowie przekroczyli próg Izby Regionalnej, zostali przywitani przez panią K. Lach, która zaprosiła do wspólnego oglądania i przeżywania. Podczas zwiedzania, p.K.Lach ciekawie opowiadała o powstałym miejscu i zgromadzonych rekwizytach. Zwiedzający mogli podziwiać zabytkowe meble, narzędzia, przedmioty codziennego użytku. Zachwycali się wyposażeniem kuchni, pokoju gościnnego, sypialni.
Uczniowie mogli się przekonać, że życie w dawnych czasach nie było łatwe. To dzięki ciężkiej pracy rąk, przywiązaniu do ziemi, tradycji i do tego co święte, przetrwała spuścizna tamtych lat. Wrażenia na pewno na długie lata wpiszą się w ich pamięci…
A dowodem na to niech będzie zapisana przez jedną z uczennic –Natalię Koza relacja z pobytu w Izbie Regionalnej.
Nasza klasa wybrała się do Borucina, by zwiedzić założoną przez Panią Kornelię Lach Izbę Regionalną. Było to niesamowite przeżycie!
Po wejściu do Izby, czas cofnął się o kilkanaście lat…Pierwszym pomieszczeniem, który podziwialiśmy, był pokój gościnny. Różnił się on bardzo od współczesnych salonów. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów z wizerunkami świętych, a na komodzie stały porcelanowe naczynia, które kiedyś zdobiły stoły . Nie było dużego, plazmowego telewizora. Rozrywki dostarczał dawniej jedynie mały telewizorek, przypominający czarno– białe pudło.
Następnie przeszliśmy do sypialni. Ku naszemu zdziwieniu, materace w łóżkach były wykonane ze słomy, a ciężkie pierzyny wypchane gęsim pierzem. Zauważyliśmy również, że ilość łóżek jest niewystarczająca dla tak licznych rodzin. Okazało się, że nawet czworo dzieci musiało spać na jednym posłaniu. Obok masywnej szafy wisiały obrazy świętych , do których każdego wieczora, cała rodzina odmawiała pacierz.
Kolejnym pomieszczeniem, które zwiedziliśmy, była kuchnia. To ona była sercem domu, w którym wszyscy domownicy spotykali się , rozmawiali o ważnych sprawach, jedli i odpoczywali po ciężkiej pracy na polu. W kącie stał biały bifyj, a na jego szufladach widniały daty. Nie były to zwykłe daty, gdyż gospodarz zapisywał na nich dni, kiedy hodowane w przydomowych chlewikach zwierzęta przychodziły na świat.
Praca kobiety w kuchni była dawniej dużo cięższa niż dziś. Nie było zmywarek, pralek, odkurzaczy… Młoda mama musiała wszystkie prace domowe wykonywać ręcznie. Również wieczorna higiena nie była łatwa. Ojciec lub starsi synowie przynosili wodę ze studni, następnie należało ją zagrzać na kuchni , a potem dzieci jedno po drugim kąpały się w jednej wanience.
Nie mogę sobie wyobrazić, jak trudne musiało być życie ludzi w przeszłości. Jednak wydaje mi się, że choć teraz wszystko mamy pod dostatkiem, to ludzie dawniej bardziej doceniali to, co mieli i byli szczęśliwsi.
Jestem bardzo zadowolona z wycieczki do Izby Regionalnej. Na pewno ponownie kiedyś tam wstąpię, by podziwiać piękno dawnego, skromnego życia.
A.Kaczmar